„Niebezpieczny kochanek” Susanny Fogel powstał na podstawie wiralowego opowiadania „Kociarz” Kristen Roupenian o nieudanym romansie. Film przestrzega przed ignorowaniem czerwonych flag, toksyczną męskością i stalkingiem.
Jeśli miałabym wyciągnąć tylko jeden wniosek z „Niebezpiecznego kochanka” Susanny Fogel, sprawdziłabym, czy chłopak, który określa się mianem kociarza, aby na pewno ma w domu futrzaste czworonogi. Polski tytuł filmu na podstawie opowiadania Kristen Roupenian, opublikowanego w 2017 roku, odbiega od oryginału. Angielski pozostawia „Kociarza” w centrum. I słusznie, bo to słowo klucz dla zrozumienia prozy amerykańskiej pisarki i jej ekranizacji, za którą stoi scenarzystka „Szkoły melanżu” (ten film o nastolatkach wyreżyserowała Olivia Wilde).
Zasady budowania relacji według pokolenia TikToka
Gdy dwudziestoletnia Margot (Emilia Jones z oscarowego filmu „CODA”) poznaje starszego o kilkanaście lat Roberta (Nicholas Braun z „Sukcesji”), „wyjątkowo wysokiemu” mężczyźnie udaje się uśpić jej czujność. – Ma koty, więc jest niegroźny – tłumaczy dziewczyna swojej najlepszej przyjaciółce, której od razu coś tu śmierdzi. Niby dlaczego „stary” facet miałby się interesować studentką? Na pewno nie ma czystych intencji. I na pewno nie przestrzega zasad związku, którym wierni są przedstawiciele i przedstawicielki najmłodszego pokolenia. Podczas gdy milenialsi wciąż uważają flirt za dopuszczalną formę zalotów, pokolenie TikToka wyznacza sztywne ramy relacji. Najważniejsza okazuje się uważność na czerwone flagi. A jest ich całe mnóstwo, i to już na samym początku znajomości. Ktoś odpisuje za szybko? To znaczy, że nie ma nic lepszego do roboty. Odpisuje za wolno? Pogrywa z partnerem. Choć Taylor wydaje się niezwykle samoświadomą feministką, jej rady brzmią jak reguły gry, którymi kierowała się w liceum jedna z moich przyjaciółek. – Nigdy, przenigdy nie pisz dwóch wiadomości, zanim on nie odpisze na pierwszą. I co najmniej raz dziennie pozostaw jego smsa bez odpowiedzi – grzmi współlokatorka Margot. Ale jej kumpelka jest głucha na napomnienia. Robert ją intryguje, bo niewiele o nim wie. I też niespecjalnie interesuje ją, kim „kociarz” jest naprawdę. Polski tytuł zdradza, czym ostatecznie się okaże, a dla widza – uważniejszego niż naiwna Margot – nie jest to zaskoczeniem.
„Niebezpieczny kochanek”: Opowieść o nieustającym poczuciu zagrożenia
Gdy „Kociarz” ukazał się na łamach „New Yorkera”, wzbudził zachwyt nie tylko świeżością języka Roupenian, która bez ogródek opisywała doświadczenia miłosne młodych kobiet. W opowiadaniu dopatrywano się zarówno diagnozy współczesnego podejścia do miłości, jak i zwiastuna nowej ery, w której kobiety przestaną się nabierać na sztuczki toksycznych mężczyzn.
Margot wpada w sidła własnych oczekiwań, projektując je w dużej mierze na mężczyznę. Zachwycona tym, że wydaje się inny, nie zastanawia się, co się za tą innością kryje. Jego irracjonalne zachowanie nie budzi jej podejrzeń, bo przecież sama postępuje w sposób nieodpowiedzialny. Jakby zapominała, że starszy o kilkanaście lat Robert powinien wykazywać się większym rozeznaniem życiowym niż ona. Margot zagłusza nawet własną intuicję – po pierwszym nieudanym pocałunku, zamiast zerwać kontakt z niegramotnym zalotnikiem, brnie dalej w relację, z której nie może już wyniknąć nic dobrego. Dlatego też „Niebezpiecznego kochanka” ogląda się raczej jak slasher niż melodramat. Filmowi przyświeca zresztą cytat z Margaret Atwood, który ustawia jego recepcję. „Mężczyzna boi się, że kobieta go wyśmieje. Kobieta boi się, że mężczyzna ją zabije”. Margot nieobecny jest głęboki lęk o to, że mężczyzna zastosuje wobec niej przemoc. Nieustające poczucie zagrożenia to trochę pokłosie #MeToo – sama obecność mężczyzny, bycie z nim sam na sam to potencjalnie niebezpieczna sytuacja. Nie na darmo wiele kobiet ogląda się za siebie, wychodząc z autobusu, nerwowo sprawdzając, czy ktoś ich nie śledzi. Ten wdrukowany w dziewczynie strach Robert jakoś rozbraja. Wydaje się taki nieporadny. W stworzeniu wizerunku fajtłapy pomaga obsadzenie jako „niebezpiecznego kochanka” aktora znanego z roli wyszydzanego kuzyna Grega. To każe nam myśleć o Robercie jako o facecie co najwyżej nieprzystosowanym społecznie. Cały arsenał toksycznej męskości z gaslightingiem, slut shamingiem i przekraczaniem granic konsentu pojawia się dopiero później.
Pisze się zresztą, że „Niebezpieczny kochanek” uczy o znaczeniu konsentu dawanego na każdym etapie relacji. „Dasz mi swój numer telefonu?”, „Mogę cię zabrać na randkę?”, „Pocałujesz mnie?” – w idealnym świecie otrzymywalibyśmy kolejne zgody, zanim postawimy kolejny krok w związku. Film Susanny Fogel pokazuje szarą strefę – moment wypracowania nowych schematów postępowania. Jeszcze chcemy być podrywane, ale już wiemy, kiedy lepiej się wycofać. Jeszcze ciągnie nas do tajemnicy, nawet gdyby takowa miała okazać się mroczna, ale już wiemy, kiedy mówić „nie”. Tylko czy nasze „nie” zostanie usłyszane?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.