Terapeutka poleca najlepsze filmy dla par, które otwierają na rozmowę

Jeśli nie wiecie, jak podjąć rozmowę o pragnieniach czy problemach, zacznijcie od obejrzenia razem odpowiedniego filmu. Terapeutka w trakcie szkolenia, psycholożka i seksuolożka Lidia Stanisławska z Instytutu Splot poleca produkcje idealne na wspólny wieczór, które poruszają takie tematy, jak intymność, granice, pożądanie czy zazdrość. Przyglądamy się, jak wspólne seanse mogą otwierać przestrzeń do szczerości i bliskości.
Komunikacja w związku to podstawa. Trudno nam jednak mówić o pragnieniach, granicach, zazdrości czy rozczarowaniach. Zwykle nie wiemy, jak zacząć. Nie ma na to dobrego momentu. Czujemy lęk, że osoba partnerska się obrazi lub zamknie w sobie. Świetnym pretekstem do szczerej rozmowy bywa więc obejrzenie poruszającej produkcji. Bo dobre kino, jak dobra rozmowa, potrafi coś w nas pobudzić – i czasem dopiero wtedy jesteśmy gotowi, by zacząć mówić. Razem z terapeutką Lidią Stanisławską przyglądamy się, jak wspólne seanse mogą dawać przestrzeń do szczerości i bliskości.
Nie mówimy o tym, co najważniejsze
– Film to świetny pretekst do rozmowy o nas samych. Daje nam pewien dystans. Można mówić o bohaterach, a tak naprawdę mówić o sobie i swoich odczuciach czy emocjach – twierdzi psycholożka i terapeutka Lidia Stanisławska. Jak zacząć? – Warto zaproponować seans z wyprzedzeniem. Możesz powiedzieć: „Słyszałam, że ten film porusza temat X. Może obejrzymy go razem i pogadamy potem, co o tym myślimy?”. Po seansie spróbujmy po prostu zapytać, być może najpierw ogólnie, co partnera czy partnerkę poruszyło w filmie albo serialu. Możemy też podjąć rozmowę o konkretnej scenie, która w jakiś sposób odnosi się do naszego wspólnego życia.
Według ekspertki ważne jest, by mówiąc, stosować komunikat „ja” („ja poczułam”, „ja chciałabym”, „ja boję się”), i nie oceniać. A także pozwolić drugiej stronie zastanowić się, uważnie jej słuchać. Kolejna rada: nie naciskać w rozmowie, dać sobie czas, ale nie dać się też zbyć i nie odkładać niewygodnego tematu na bliżej nieokreślone nigdy. – Ustalmy konkretny termin rozmowy, jeśli nie jesteśmy na nią gotowi od razu po seansie.
O czym tak naprawdę marzymy? Filmy do wspólnego oglądania, które są bodźcem do rozmowy o pragnieniach
Temat fantazji seksualnych wciąż pozostaje tabu w wielu związkach. Czasami chodzi o to, by coś po prostu w seksualnej rutynie zmienić. Nie umiemy jednak tego zakomunikować. Czasem nie wiemy też dokładnie, czego chcemy, potrzebujemy inspiracji. Nie mówiąc już o tym, że mogą towarzyszyć nam wstyd, niepewność, lęk przed odrzuceniem. Są jednak filmy, które potrafią pomóc odnaleźć to, co nas podnieca, ciekawi, co chcielibyśmy kiedyś przeżyć. Mogą być nawet iskrą zapalną, by po seansie iść do łóżka z nową energią.
– Filmy, takie jak „Babygirl”, „9½ tygodnia”, „50 twarzy Greya”, „Love” Gaspara Noégo czy „Spragnieni miłości”, mogą stanowić właśnie ten bodziec. Nie muszą być arcydziełami – wystarczy, że sprowokują pytania: Co mnie kręci? Co mnie niepokoi? Czego się wstydzę? Czego chcesz spróbować, a czego nie? – podkreśla Lidia Stanisławska. – Mówmy najpierw o tym, co nam się podobało, co nam się nie podobało w filmie, co uważamy o postaciach, czy są jakieś rzeczy, które my możemy wprowadzić do swojego życia seksualnego, snując na początku niewinne plany.
Choć ekspertka ma zastrzeżenia co do filmu „9½ tygodnia”, ponieważ m.in. występuje w nim przemoc seksualna, to jest to klasyk, jeśli chodzi o produkcje z inspirującymi scenami erotycznymi – choćby tą, gdy bohaterka ma zawiązane oczy i jest karmiona. Może też jak najbardziej skłonić do podjęcia tematu granic w relacji. Oczywiście wśród klasyki erotycznego kina nie sposób nie wymienić „Oczu szeroko zamkniętych” o ukrytych fantazjach i granicach wyobraźni erotycznej. Ciekawy we współczesnym kontekście wydaje się również film „Ona” o bohaterze, który zakochuje się w systemie operacyjnym. Dziś sporo osób korzysta ze sztucznej inteligencji, by znaleźć miłość albo... traktuje ją jako swego rodzaju protezę związku. Ta produkcja może też przypomnieć nam o tym, czy jesteśmy wystarczająco obecni we wspólnym życiu, czy potrafimy odłożyć telefony i popracować w realu nad naszą więzią emocjonalną.
Filmy dla pary, dzięki którym rozmawiamy o problemach i uczymy się rozwiązywać konflikty w relacji
Spośród produkcji filmowych, które dostarczają emocji i pokazują, do czego mogą prowadzić nieprzepracowane konflikty i sytuacje kryzysowe w związkach, wybierzmy „Historię małżeńską” pokazującą rozpad relacji aż do smutnego końca, „Blue Valentine” o tym, jak ewoluuje namiętność w długoterminowym związku, czy „Sceny z życia małżeńskiego” – studium samotności we dwoje.
– Niełatwe, niekomfortowe, czasem boleśnie prawdziwe. Pokazują, co się dzieje, gdy nie rozmawiamy przez lata. Gdy przestajemy się słyszeć, zanim jeszcze przestaniemy się kochać. Film może być lustrem – nie po to, by się oskarżać, tylko żeby się zobaczyć – tłumaczy Stanisławska.
Zazdrość w kinie i w związku
Czy flirt to już zdrada? Czy emocjonalne przywiązanie do kogoś spoza związku jest niebezpieczne? Czym jest zdrada dla mnie, a czym dla ciebie? – Zwykle nie rozmawiamy o tym na początku związku, nie stawiamy granic, nie definiujemy. A potem trudno nagle zacząć temat. Dlatego znów kino może nam przyjść z pomocą – twierdzi ekspertka.
Według niej takie produkcje, jak „Closer”, „Niewierna”, ale też reality show „Love Never Lies”, pokazują wspomniane dylematy. – Nie musimy utożsamiać się z bohaterami – wystarczy, że pozwolimy sobie na rozmowę o tym, co jest dla nas przekroczeniem. I czy w ogóle kiedyś o tym myśleliśmy. Pamiętajmy też w tym kontekście, że zazdrość to emocja bardzo ludzka, ale często wstydliwa. Boimy się przyznać, że jesteśmy zazdrośni, bo to oznacza dla nas słabość – mówi ekspertka. Według niej rozmowę po filmie, w którym pojawia się temat zdrady, można zacząć od pytania: Co dla ciebie byłoby zdradą? Czy tylko seks, czy też emocjonalna bliskość z kimś innym?
Granice – czyli gdzie zaczynam się ja, a gdzie ty
Słowo, które brzmi jak hasło z terapii, ale stanowi bardzo istotną kwestię w naszej codzienności. Co możemy robić osobno, a co razem? Czego sobie nie życzymy? Co nas boli, choć wydaje się małe? „Ostatnie tango w Paryżu” czy „Życie Adeli” (choć oba obarczone zakulisowymi kontrowersjami) mogą otworzyć rozmowę o tym, gdzie kończy się przyjemność, a zaczyna przemoc. O świadomej zgodzie. O szacunku do siebie nawzajem – także w sypialni.
Seans jako rytuał bliskości
Nie każdy film otworzy rozmowę. Nie każda rozmowa zakończy się porozumieniem czy znalezieniem rozwiązania. Ale już sam fakt, że siadacie razem, by coś obejrzeć i porozmawiać, może stanowić pierwszy krok do poprawy komunikacji. Dajcie sobie czas. Przestrzeń. Uczciwość.
– To nie musi być rozmowa zaraz po napisach końcowych. Można do niej wrócić następnego dnia. Byle wrócić – przypomina Lidia Stanisławska. Bo czasem łatwiej powiedzieć: „Zobacz, ta scena coś we mnie poruszyła”, niż: „Musimy porozmawiać”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.